poniedziałek, 9 stycznia 2017

Tańcząc z cieniem

A co jeśli dopiero w tym, czego kompletnie w sobie nie akceptujesz znajduje się Twoje największe piękno?

Tak mocno wypierane przez Ciebie nieużytki, nadmiary, niedomiary i beznadziejności. Masz to, prawda? Masz tego sporo, choć może to być czegoś brak lub ogrom. Patrzysz na to, ale w cieniu. Spoglądasz rozświetlając swoją uwagą. I ta mina zgorszenia... Nie! Nie będę się tym teraz zajmować. To złe! Tego nikt nie zaakceptuje! Nie!

Kilka dni temu przyszło z Progu, że całe piękno kryje się w integracji tego, co w sobie akceptujesz z tym, co chowasz w cieniu. Moja potrzeba permanentnej samotności nie wynika z czegoś niestosownego i niestosowną nie jest. Ba! Mogę dzięki temu być BARDZIEJ dla innych, wystarczy to wydobyć z cienia i zaakceptować. Być może też pozwolić zaakceptować to innym. No dobrze - chociaż poznać, oswoić się.

Dopiero tańcząc z cieniem okazało się jak wiele w nim energii, mądrości i dbałości o mnie samą. Ta cała troska w niewygodzie, w grymasie, w zmęczeniu pokazywała mi, jak sama dla siebie ważna jestem. Nie miałam z taką perspektywą wcześniej kontaktu.

Ile prawdy jest w tym co myślisz o tym, co chowasz w cieniu?


środa, 21 grudnia 2016

Polaryzacja

Śnimy swój sen. Przejawia się wszędzie, w każdym z wymiarów. W moim pojawiło się POLARYZOWANIE.

To słowo pochodzi z nowego obszaru procesowego, jakim jest sen i praca ze snami. Tam we śnie zatem może się zdarzyć, że jakieś postaci, przedmioty, światy mogą wejść ze sobą w polaryzację. Ba! Szuka się tej polaryzacji, by zrozumieć co nam się śni.

W moim śnie polaryzuje najwyraźniej JA - ŚWIAT. Ten wpływ czasem jest tak silny, że JA czuje się przyparte do muru. Czasami ŚWIAT jest tak delikatny i filigranowy, że JA obawia się zbyt silnego wpływu nań.

Pierwszy oddech jest polaryzacją do łona matki. 
Pierwszy krok jest polaryzacją do całkowitego uzależnienia.

Nieustannie polaryzujemy z tym, co znajduje się po drugiej stronie energii.
Nie jest to nawet manifestacją dualności świata. To zwyczajne zaznaczanie obecności, zostawianie śladu, energii, zapachu.

To z czym polaryzuję, pozwala stawać mi się pełniejszą w jakiejś mojej części.

Z czym polaryzujesz na ten moment?

piątek, 9 grudnia 2016

(nad)AKTYWNOŚĆ

Działanie jest cnotą. 
Nie można stać w miejscu. 
Każdy Twój dzień jest kolejny krokiem do sukcesu, Twojego Sukcesu! 

Nie wolno zatem porzucać marzeń, wycofywać się, zmieniać znów i znów planów...

Działanie.
Energia.
Siła.
Rezultat.

Wyścig...

Grudzień to taki miesiąc, w którym bardzo łatwo się zapędzić. Przypomniałam sobie, że co roku ścigam się z pomysłami, wydatkami, zakupami, czasem i samą sobą. Na samą myśl dopadł mnie potworny ciężar, gdzieś w ramionach i nogach. Opadłam z sił...

Z progu przyszło, że warto spróbować inaczej i nie tylko w kontekście grudnia. Czuję na sobie presję tego, by ten rok domknąć i udać się w stan spoczynku już od 24 grudnia. I kalendarz zapchałam skutecznie. I jestem zła na siebie. I zastanawiam się czy da się to wszystko "odczarować"?

Co takiego się dzieje, że pcha nas w ten zapędzony wymiar coś?
Gdzie jest znak "STOP"?
Jak się odpędzić od zapędzenia?
Jak wykroić z tortu pośpiechu kawałek spowolnienia?

A tak z progu dosadniej:
skąd się, kurwa, bierze ta NADaktywność?

czwartek, 1 grudnia 2016

Filary i mosty

W relacjach kluczowe jest zbudowanie filarów. Na tych filarach można zawiesić kładki, a te stają się mostami do porozumienia.

Porozumienie pozwala na kładkach stawiać kolejne ciężary i wyzwania. Solidny filar i porozumienie pozwalają z obu stron dostrzegać obciążenie i radzić sobie z nim.

Z progu przyszło, czy te filary potrafimy budować? Jak wiele w nie wkładamy energii? Co to znaczy zbudować filar? Z jakich materiałów powinien być wykonany? Czy ja mam te materiały? Czy mój partner ma? Czy one mają szansę się łączyć? A może będą się co krok rozklejać, rozkruszać i niszczyć?

A najbardziej zastanowiło mnie:
- jakim filarem chcę być?
- z czego on jest wykonany?
- jak to jest być takim filarem?
- co zyskuję gdy nim jestem? a co tracę?
- co widzę?
- jak się czuję?

I co dalej? Kielnia? Cement? 

niedziela, 27 listopada 2016

Spacer progowy

W końcu przychodzi taki moment, że do Ciebie coś zaczyna docierać. Na początku delikatnie stuka w okienko, aż w końcu zaczyna walić do drzwi. Łup! Łup! Łup!

Strategia jest prosta: unikać, udawać, że nie wali, najlepiej zapomnieć, zamieść pod dywan. Różnie w sumie mamy.

PRÓG.

No to jest ON. Paląca prawda Snu, który chce zostać wypowiedziany. Tyle, że oprócz tej niepohamowanej chęci wypowiedzenia jest jeszcze pewność, że po przekroczeniu progu już nic nie będzie takie samo. Próg oznacza zmianę, nadchodzącą zmianę i dłużej powstrzymywać tej prawdy zza progu nie ma za bardzo sensu.

I można odbyć spacer. Zapytać siebie czemu warto próg przekroczyć i czemu warto zostać w tym samym miejscu. Taki spacer trochę po krawędzi betonowego murku. Stopa za stopą, chwiejąc się to w lewo, to w prawo jakoś tak czujesz, że jest tylko "one way ticket" w twojej dłoni. 

Nieposkromiona siła Snu pcha cię do przodu. A tam jest wielka niewiadoma. Jest wiele też o niej myśli, które są niemalże pewne. Tam, nie tu wydziera spod podłogi, z myśli, z innych ludzi, z ich słów i gestów. Wraca coś, przypływa i wiesz... wiesz, że jeśli nie pójdziesz dalej... będziesz nie taki/nie taka...


Przekroczenie progu pozwala dorysować całość...

środa, 16 listopada 2016

Monumenty

Myślę dzisiaj o śladach... Przyszły do mnie takie obrazy, może trochę wspomnienia z marca w Bieszczadach. 
Leżał jeszcze śnieg na Tarnicy, a my szliśmy po śladach innych, gdzieniegdzie przecinając się ze śladami wilka. Łaził sobie tamtędy kilka godzin przed nami.

ŚLAD OBECNOŚCI.

Dziś z progu mi przyszło, że w każdym z nas istnieje pokusa a nawet silna potrzeba stworzenia śladu doskonałego. Takim śladem jest odciśnięcie się na kartach historii, a może przede wszystkim w sercach innych osób.

Dziś z progu mi przyszło, że towarzyszę przez chwilę ludziom, zostawiając w nich ślad swojej obecności, bo przecież to musi iść w parze, bo ich ślad jest we mnie... Ale jednak wątpliwość co do tego jakaś we mnie jest duża...

Z progu dziś wyszło coś, co postrzegam jako współczesny mikro-monumentalizm. Stawianie pomników za życia myślą, mową i ... działaniem. I tysiące ich dookoła. Żywe dowody istnienia. Ślady najprawdziwsze... Czego?

środa, 9 listopada 2016

Liść opadł...

9ty dzień Listopada. Na drzewach pozostały skrawki liści dębu... reszta leży, albo też jest zamieciona. Bezpowrotnie...

Jest coś niepokojącego w tych gołych gałęziach. Dziś to dopiero zauważyłam. To, jak odcinają się pomimo nocy od nieba, od pomarańczowego światła ulicznych lamp... jak zroszone dzisiejszym pierwszym śniegiem, który w oka mgnieniu stopniał, błyszczą, choć są ciemnością i w ciemności.

I przyszła mi myśl, że cień jest bezpieczny, dopóki nie skierujemy nań uwagi/światła. Wyłaniają się wtedy kształty, coś zaczyna się majaczyć... Światło! 

Spór niemalże pierwotny mi się od razu włączył - co straszniejsze jest zatem: cień czy światło?

Jedno bez drugiego nie istnieje........

A dziś na pokrzepienie z progu przyszło, że nasze relacje są prawdziwe wtedy, kiedy na nasz cień kierujemy światło - czyli uwagę i swoją i partnera. Dostrzeganie tych cieni i ich kształtów zespala, bądź nieodwracalnie rozłącza. Decyzja leży w naszych granicach.


A co gdyby tak zaakceptować?
A co gdyby tak dostać akceptację?

(drobna oprawa muzyczna... z progu)